wtorek, 28 lipca 2015

An overachiver with low self-esteem/ Ponadosoba z niskim poczuciem własnej wartości.

Hej Skarby,

wybaczcie, że tak długo mnie nie było ale znowu spędzałam wakacje u cioci. Boże jak oni mi jedzenie wciskali myślałam, że się porzygam... Już wolałam jeść żeby nie wzbudzać podejrzeń. Co chwilę pytania: "To co ty jesz w domu? Pewnie nic." 
Gdybym nic nie jadła nie wyglądałabym jak tłusta świnia.

Przez cały tydzień miałam bilanse w granicach 400-500. Lecz gdy w weekend zaczęto mi wciskać żarcie przekraczały one 1000. 
Dziś mam głodówkę za kare, że się tak obżerałam nie jestem pewna czy mi się uda bo jadę nad jezioro a to oznacza, że będziemy pić. 

Stwierdziłam, że KOCHAM SAMOTNOŚĆ. Byłam 24h na dobę z kuzynkami. Nie mogłam się doczekać kiedy będę w domu. Teraz jest po prostu idealnie. 

W weekend znowu wyjazd. Chyba sobie nie posiedzę w te wakacje w domu... Ale to też dobrze trzeba korzystać! Jadę z moją internetową przyjaciółką nad morze na koncert. Już nie mogę się doczekać. 

Trzymajcie się
!



niedziela, 19 lipca 2015

Ideały nie istnieją. Są tylko tłuste kompleksy...

Hej Skarby,
Znowu poległam.
  Motylkowi ktoś brutalnie połamał skrzydełka i teraz musi sobie sam z tym poradzić, naprawić. 
Piątku, soboty i dziś nie będę opisywać bo przekroczyłam 1000 kalorii. Nie ma sensu się tym chwalić. 

Zmieniłam nazwę bloga. Stwierdziłam, że nigdy nie będę idealna, ideały nie istnieją. Bardziej zależy mi teraz żeby być motylkiem, być chuda. 

Skinny 
all my monsters singing

Ten opis jest bardziej adekwatny do mnie, do bloga. 
A co do ideału... Jedynie mogę sobie wmawiać ze jestem perfekcyjna i tak nigdy nie będę. Dla każdego to słowo ma inną definicję. 

Trzymajcie się chudo :*





czwartek, 16 lipca 2015

Hunger takes a hold of me..

Hej Motylki :*

Dlaczego ja zawsze muszę spierdolić? Mam napad za napadem. To mi się aż w głowie nie mieści ile można wtedy pochłonąć żarcia. Żeby już takich momentów nie było postanowiłam jeść regularnie. To był błąd, że wcześniej o tym nie pomyślałam.  Dziś miałam dzień bez ograniczeń, czyli nie liczyłam kalorii, nie patrzyłam na to co jem. Tak jakby dzień odpoczynku od Any. Najdziwniejsze było to, że podczas posiłku już kalkulowałam sobie w myślach ile co ma kalorii. 
Ta.. jeszcze więcej takich dni a nie zmieścisz się w drzwi. 

Bilans z poniedziałku:
-Kawa (25)
-Zupa pomidorowa z makaronem (150)
-Czekolada (200)
375/400 

Bilansu z wtorku Wam nie podam bo aż wstyd...

Środa
-Pół bułki z dżemem (160)
- Ziemniak, kalafior z bułką tartą (214)
-kawa (30)
Napad: Trochę płatków (30), 6 wafli (150)
584/400

Eh Jakaś katastrofa... 
Jutro też nie wyjdzie bo idę z przyjaciółką na piwo a nie mogę na pusty żołądek a na dodatek jedno ma 200 kalorii. No cóż obiecałam to obiecałam, że się razem najebiemy za to w sobotę mogę zrobić głodówkę. 
Postaram się pisać częściej ale nie mam dostępu do komputera u mojej cioci więc zostaje weekend. Może ogarnę czy dam radę na telefonie pisać więc może posty będą częściej ;)

Mam nadzieję, że u Was w porządku. Trzymajcie się chudo! 




Ps. Zostawiajcie mi w komentarzach linki do Waszych blogów z chęcią zajrzę ;)

sobota, 11 lipca 2015

She's never good enough.


Hej Wam ;)
Wczoraj kompletnie zjebałam...
Ej! Dziś trzeba to naprawić c'nie? Nie. Taki grubas jak ja to nawet od rana potrafi zrąbać głodówkę za karę. Miałam napad od razu po wstaniu. W lodówce była zapiekanka. Oczywiście tłuścioch musiał ją wpierdolić. I potem wyrzygać. 

Więc bilans dzisiejszy:
Zapiekanka= zwymiotowana ale pewnie coś zostało (100)
Brzoskwinia (30)
Kawa (30)

W sierpniu jadę na obóz. Boję się, że ktoś będzie dziwnie się na mnie patrzeć lub obgadywać bo jestem GRUBA, TŁUSTA, OBLEŚNA, OBRZYDLIWA. Będę tam sama nikogo nie znam nawet nie mam z kim być w pokoju. Cykam się jechać. Od zawsze bałam się ludzi. Może mam jakąś fobię? Najbardziej nienawidzę tłumów a tam pewnie będzie ponad 100 osób. Może kogoś z nas- motylków wypatrzę? Jeszcze jedno co do obozu. Wczoraj zaczęłam sobie tak po porostu śpiewać przy koleżance a ona do mnie "Dlaczego nie śpiewasz na apelach w szkole?" Zrobiłam mnie typu "WTF?!" ona, że naprawdę ładnie śpiewam. Więc postanowiłam, że zaśpiewam na obozie (to obóz muzyczny) podczas konkursu. Nie, nie liczę na wygraną- co to to nie! Nawet szans nie mam. Tylko chcę to zrobić po prostu dla satysfakcji, że odważyłam się i by sprawdzić czy nadaję się do tego. W końcu czemu by nie skorzystać z okazji? 

Muszę nauczyć się kontroli nad sobą bo nie uda mi się nic jeśli tego nie zrobię. Zacznę od otoczenia- porządek przede wszystkim. Może w ten sposób chociaż trochę uda mi się zapanować nad sobą i uniknąć napadu. W końcu DĄŻĘ DO IDEAŁU. BĘDĘ IDEALNA.

Chciałam Wam jeszcze polecić piosenkę. Wsłuchajcie się dobrze w tekst, wtedy zrozumiecie. 
https://www.youtube.com/watch?v=JennJcgwMFQ

Trzymajcie się ciepło bo mi ostatnio zimno hah ;)
Ps. będę potem edytować tego posta żeby uzupełniać bilans. 


piątek, 10 lipca 2015

The fat is bad.

Hej miśki ;)
Wybaczcie, że mnie nie było ale nie mam możliwości pisania do Was w tygodniu wiec nadrabiam to w weekend. To chore co chwilę mam napady. Jest ciężko ale jakoś muszę sobie radzić- wymioty. Ja wiem, że to złe i niszczę sobie tak ciało ale nie mam innego wyjścia jeśli chcę schudnąć. To przestań żreć ty gruba świnio. 
Postanowiłam zmniejszać stopniowo ilość kalorii w bilansach by dobić do 300 i potem zacząć na luzie SGD.
Bilansem z niedzieli i poniedziałku nawet nie będę się tu chwalić bo kompletnie zjebałam. Przekroczyłam 1000 kalorii...

Bilans z Wtorku:
Ś: Kawa (30)
O: Trochę kapuśniaku i pół szklanki mizerii z ogórków (135)
K: pół bułki z dżemem i masłem (156)
czereśnie (28)
Ciastko (ok50)
399/400
Ledwo się zmieściłam. Obiadu wcale bym nie jadła ale wiecie jakie są babcie...

Bilans z środy:
Ś: trochę płatków z mlekiem -dosłownie 3 łyżeczki- (10) kawa (30)
DŚ: lód kaktus (65) cola zero x2 (2)
O: Spaghetti (250)
357/400

Bilans z czwartku:
Ś: Kawa (30)
Zapiekanka (nie wiem ile miała kalorii bo nigdzie w necie tego nie znalazłam więc myślę, że ok 300)
Kawa (25)
Gryz ciastka (ok20)
375/400

Bilans z dziś (piątek):
-kanapka z dżemem i masłem (114)
-Spaghetti (dużo tego było ale większość zwymiotowałam więc myślę, że zostało ok 100 kalorii)
Ciastka (78x2 nie wliczam je w bilans bo one też wylądowały w kiblu)
Kanapka z dżemem x2 (210)
Cola zero (dużo jej wypiłam więc jakieś 9 kalorii)
433/400
Przekroczyłam, miałam napad eh na szczęście czy nie szczęście to zwymiotowałam i więcej już nic dziś nie zjem może tylko kawę wypiję. Ostatnio zauważyłam, że Ana jest ze mną w mojej głowie (wiem to głupio brzmi) Widzę jedzenie myślę sobie "HEJ BĘDZIESZ GRUBĄ TŁUSTĄ ŚWINĄ JEŚLI TO ZJESZ." "NIE NA TO PRACOWAŁAŚ PRZEZ CAŁY CZAS BY TERAZ TO ZAPRZEPAŚCIĆ, GRUBASKU". Daje mi to dużo siły by nie obżerać się.

Wow weszłam dziś na bloga i z 9 wyświetleń po tygodniu nie całym nieobecności nagle zrobiło się 43. Naprawdę dziękuję, że komuś chce się to czytać. Może to nie dużo ale ja się cieszę, że naprawdę ktoś tu zagląda to daje mi motywacje do dalszego działania. 

Trzymajcie się skarby ciepło :*



Edit. Słońce macie tu jeszcze piosenkę na dziś: 
https://www.youtube.com/watch?v=36hyLimWFdM
POLECAM. ;)
Edit. 2 Zawaliłam totalnie...
Jutro za karę głodówka. 
+ 2,5 piwa żubra
Placek od tortilli z sałatką i sosem czosnkowym
Tortilla z kebabem i sałatką 
20g żelków
20g chipsów 
monte (te duże)
hamburger 
Ogólnie to zjebałam ten dzień po całości. Eh szkoda gadać. :( KATASTROFA!!!
Branoc :*

sobota, 4 lipca 2015

Jak radze sobie z głodem?

   Kolejny post dziś, wow rozpieszczam tego bloga ha ha ha! Często doskwiera mi głód, ale mam sposoby by sobie z nim radzić. Postanowiłam Wam kilka z nich przedstawić:
-Picie kawy: ja jestem jej miłośniczką, mocna kawa z odrobiną mleka i połową łyżeczki cukru. Hamuje uczucie głodu i po prostu ją KOCHAM.
-Ssanie kostek lodu: możecie w ten sposób oszukać organizm. Mając coś w ustach on myśli, że przyjmujecie pokarm. To przecież tylko woda 0 kalorii.
-Tabletki sudafed: brałam je na początku w dawce 4. Pomagały ale mi się skończyły na razie stwierdziłam ze ich nie potrzebuję. To by było dziwne, że niby cały czas mam katar c'nie?
-Papierosy: nie namawiam nikogo do palenia BROŃ BOŻE. W moim przypadku to działa. Spale jednego i już nie jestem głodna. Na dodatek to przyspiesza metabolizm.
-Zajęcie czasu: często jak mi się nudzi jestem głodna. Trzeba o tym zapomnieć! Zająć się czymś. Przejrzeć tt, fb, ig cokolwiek. Można nawet posprzątać. Polecam CZYTANIE. Kocham czytać, wszystko; książki, fanfiction, Wasze blogi. Oglądać filmy to też dobry sposób następnym razem mogę zrobić listę takich najlepszych filmów i seriali, które kocham.
   No więc to chyba tyle. Jak mi się jeszcze przypomną jakieś sposoby to dopiszę. Pa, pa kochane :*

Edit. 
-Mycie zębów: mięta spowoduje, że odechce Wam się jeść
-Żucie gumy
-Picie herbaty (bez cukru oczywiście)

Wracam.

   Na początku chciałam Was przeprosić za moją nieobecność. Postaram się pisać częściej ale z początkiem wakacji mam coraz mniej czasu. Eh zapracowany człowiek... Przez prawie cały lipiec będę u cioci zrywać czereśnie by zarobić. Zawsze kilka złotych więcej się przyda.
  Jeśli chodzi o moją dietę to raz jest dobrze ale czasami się zdarzy, że zawale... No cóż mówi się trudno, trzeba to naprawić i ruszyć dupę! Przez tydzień stosowałam SGD. Niestety nie wyszło i musiałam przerwać gdyż u rodziny nie dam rady tego kontynuować. Ktoś może się połapać lub zauważyć. Poza tym cały czas słyszę pytania "Jesteś głodna?" "Może chcesz jeszcze?" "Zjesz coś?" za każdym razem staram się odmawiać, no nie zawsze wychodzi ale próbuję. Zamiast SGD po prostu zrobiłam sobie limit kalorii: 600. Podam Wam bilanse z ostatnich 5 dni:
Bilans #1 
-Zapiekanka (250)
-Woda truskawkowa żywiec zdrój 200 ml (50)
-Trochę schabowego (ok200) i ziemniaki (ok70)
-100g czereśni (28)
RAZEM 598/600
Zmieściłam się w limicie ledwo ale jednak.
Bilans #2
-2 wafle kukurydziane (38)
-Rosół (130)
-Chleb z nutella (220)
-2 bułki z nutella
RAZEM OKOŁO 1000/600
Ten dzień kompletnie zjebałam ale nie mogłam się powstrzymać. Z wyrzutów sumienia zwymiotowałam te bułki...
Bilans #3
-Kawa (30)
-ciastko (90)
1/4 dewolaja z ziemniakami (210)
-czereśnie (28)
-Kawa (25)
RAZEM 383/600
Bilans #4
-Kawa (30)
-Spaghetti (ok200)
-Cola zero x2 (2)
-Kebab z frytkami (700) -połowa =350
-piwo (230)
-lód (500) -500
RAZEM 813/600
Zwymiotowałam loda i połowe kebaba. Za kare na następmny dzień mam zaplanowaną głodówkę.
Bilans #5 (dziś) ~głodówka
-kawa (30)
-cola zero x4 (4)
RAZEM: 34 KALORIE

   Na razie tyle, jeśli bedę mieć NAPAD tak jak w dzień 4 i 2 to edytuje tego posta byście byli na bieżąco. Załamie się jeśli nie wyjdzie mi dziś ta głodówka...
  Serio napad to coś naprawdę masakrycznego. Czuje się wtedy jak jedna wielka świnia nie patrząca na kalorie ani nawet co je tylko zajadająca się do nie przytomności i ociekająca tłuszczem, GRUBASKA.





Na koniec chciałam Wam jeszcze polecić tą piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=wECFdIOvaCo
Jest piękna, prawdziwa. Kocham ją. Podczas głodu słucham jej i czuje sie dumna ze nie jem. Uwielbiam to uczucie: pusto w żołądku, wtedy czuje ze chudnę.
    
Trzymajcie się chudo skarby.


Edit. Hej, chciałam Wam tylko przekazać, że głodówka się udała ;). Mega się cieszę. Miałam chwilę słabości bo mama oczywiście musiała kupić chipsy. Wzięłam garść, nie mogłam się powstrzymać. ALE siedziałam tak przed tymi kaloriami i myślałam: po co? dlaczego? te starania mam tak po prostu zaprzepaścić? Ochota była niezmierna. Wpakowałam te chipsy do buzi, żułam i WYPLUŁAM. Uczucie głodu i chęć by zeżreć to MINĘŁA. Jestem z siebie dumna. Polecam ten sposób. 
   Dobranoc Miśki, jutro kolejny dzień, kolejne wyzwanie. I spotkanie rodzinne czy podołam? Wątpię... Trzymam, za Was kciuki byście dały radę, ja w Was wierzę.