Jeśli chodzi o moją dietę to raz jest dobrze ale czasami się zdarzy, że zawale... No cóż mówi się trudno, trzeba to naprawić i ruszyć dupę! Przez tydzień stosowałam SGD. Niestety nie wyszło i musiałam przerwać gdyż u rodziny nie dam rady tego kontynuować. Ktoś może się połapać lub zauważyć. Poza tym cały czas słyszę pytania "Jesteś głodna?" "Może chcesz jeszcze?" "Zjesz coś?" za każdym razem staram się odmawiać, no nie zawsze wychodzi ale próbuję. Zamiast SGD po prostu zrobiłam sobie limit kalorii: 600. Podam Wam bilanse z ostatnich 5 dni:
Bilans #1
-Zapiekanka (250)
-Woda truskawkowa żywiec zdrój 200 ml (50)
-Trochę schabowego (ok200) i ziemniaki (ok70)
-100g czereśni (28)
RAZEM 598/600
Zmieściłam się w limicie ledwo ale jednak.
Bilans #2
-2 wafle kukurydziane (38)
-Rosół (130)
-Chleb z nutella (220)
-2 bułki z nutella
RAZEM OKOŁO 1000/600
Ten dzień kompletnie zjebałam ale nie mogłam się powstrzymać. Z wyrzutów sumienia zwymiotowałam te bułki...
Bilans #3
-Kawa (30)
-ciastko (90)
1/4 dewolaja z ziemniakami (210)
-czereśnie (28)
-Kawa (25)
RAZEM 383/600
Bilans #4
-Kawa (30)
-Spaghetti (ok200)
-Cola zero x2 (2)
-Kebab z frytkami (700) -połowa =350
-piwo (230)
-lód (500) -500
RAZEM 813/600
Zwymiotowałam loda i połowe kebaba. Za kare na następmny dzień mam zaplanowaną głodówkę.
Bilans #5 (dziś) ~głodówka
-kawa (30)
-cola zero x4 (4)
RAZEM: 34 KALORIE
Na razie tyle, jeśli bedę mieć NAPAD tak jak w dzień 4 i 2 to edytuje tego posta byście byli na bieżąco. Załamie się jeśli nie wyjdzie mi dziś ta głodówka...
Serio napad to coś naprawdę masakrycznego. Czuje się wtedy jak jedna wielka świnia nie patrząca na kalorie ani nawet co je tylko zajadająca się do nie przytomności i ociekająca tłuszczem, GRUBASKA.
Na koniec chciałam Wam jeszcze polecić tą piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=wECFdIOvaCo
Jest piękna, prawdziwa. Kocham ją. Podczas głodu słucham jej i czuje sie dumna ze nie jem. Uwielbiam to uczucie: pusto w żołądku, wtedy czuje ze chudnę.
Trzymajcie się chudo skarby.
Edit. Hej, chciałam Wam tylko przekazać, że głodówka się udała ;). Mega się cieszę. Miałam chwilę słabości bo mama oczywiście musiała kupić chipsy. Wzięłam garść, nie mogłam się powstrzymać. ALE siedziałam tak przed tymi kaloriami i myślałam: po co? dlaczego? te starania mam tak po prostu zaprzepaścić? Ochota była niezmierna. Wpakowałam te chipsy do buzi, żułam i WYPLUŁAM. Uczucie głodu i chęć by zeżreć to MINĘŁA. Jestem z siebie dumna. Polecam ten sposób.
Dobranoc Miśki, jutro kolejny dzień, kolejne wyzwanie. I spotkanie rodzinne czy podołam? Wątpię... Trzymam, za Was kciuki byście dały radę, ja w Was wierzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz