sobota, 7 listopada 2015

W poszukiwaniu szczęścia...


Każdy z nas pragnie tylko jednego, dla niektórych jest to przytulenie idola, czy założenie rodziny, posiadanie dzieci, domu czy nawet nowy telefon. Zrobimy wszystko żeby to osiągnąć. Tak na prawdę nigdy nie doznamy tego w pełni. Zawsze znajdzie się coś czego nam brakuje ale na tym życie polega. Tak samo jest ze mną ja pragnę chudości, coraz mniejsza liczba na wadze mnie uszczęśliwia. Dążę do szczęści za wszelką cenę nawet głodówką to robimy my wszystkie tutaj ale czy będziemy szczęśliwe? Odpowiedzcie sobie na to pytanie same.

Miałam już nie upadać jednak tak się stało. Pisałam Wam, że dam radę, że jak już się podniosę nie będę leżeć i co- gówno z tego wszystkiego wyszło. Przepraszam załamuję się nad własną słabością. Obiecywałam sobie i Wam, że nie będzie koloru czerwonego niestety zawiodłam...

Bilanse:

10 dzień SGD
Zupa (260)
puszka coli (141)
R: 401/400

11 dzień SGD 
Kawa x2 (50)
zupa z paczki (280)
Szagówki (150)
R: 480/500

12 dzień SGD
1200/450

Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Zawaliłam już 3 dni diety a to dopiero drugi tydzień, masakra. PODNOSZĘ SIĘ ZNOWU I JUŻ NIE CHCE UPADAĆ. 
Trzymajcie się chuda skarby :* 


https://www.youtube.com/watch?v=Ho32Oh6b4jc

wtorek, 3 listopada 2015

Hej Skarby, 
długo mnie nie było no ale szkoła robi swoje. Dziś jest 9 dzień SGD. Rano wypiłam kawę, następnie sok i zjadłam ciastko wtedy zdałam sobie sprawę, że nie uda się dotrzymać bilansu niestety miałam pieprzoną rację. Jestem na siebie wściekła. No jak tak można się obżerać? Niedziela też nie wypaliła bo święto i u babci placki tak kusiły, że grubasek oczywiście zjadł a jak już zaczął to nie mógł się opanować przez co przytyłam kilogram. Boję się jutro stanąć na wagę pewnie będzie jeszcze gorzej a było już tak dobrze udało mi się zbić do 99, pokonać tę strefę ponad stu kilową ale nie musiałam zwalić i to aż dwa dni. Może to przez to ze tak długo tu nie pisałam? Eh postaram się pisać dwa razy w tygodniu jak nie częściej ale nie obiecuję. 

Bilanse:

4 dzień SGD
Wafel ryżowy (19)
Zupa warzywna (90)
2 małe drożdżówki (400)
R: 509/500

5 dzień SGD 
Kawa (25)
Spaghetti (200)
Mars (216)
R: 441/450

6 dzień SGD
Zupka chińska (256)
kawa (25)
cukierek (40?)
mały kawałek placka (150)
pizza z tortilli (150)
kostka gorzkiej czekolady (30)
R: 651/650

7 dzień SGD 
Jak wspominałam powyżej zwaliłam,
 a gdy zawalam nie liczę już kalorii.

8 dzień SGD 
Rosół (90) 
jeden pasek kinder bueno (121)
kawa (25)
pół tosta (150)
R: 387/400

9 dzień SGD
Dziś około 1000/300

Jutro będzie lepiej obiecuję to sobie, Wam i Anie. Nie pozwolę by zaprzepaścić moje marzenia o idealniej figurze przez takie obżeranie się do wakacji coraz mniej czasu trzeba się ogarnąć. Tak nie można dziś jest dopiero 9 dzień mojej diety, a ja zawaliłam już 2. 
Czuję, że dostaje obsesji na punkcie wagi. Sprawdzam ją kilka razy dziennie to robi się chore...

Tak na koniec polecam Wam domową maseczkę na włosy one są po niej gładkie i miękkie <333 
przepis:
Białko z jednego jajka zmiksować na sztywną masę. Następnie dodać żółtko i łyżkę miodu potem mieszamy i nakładamy na włosy. Trzymać pół godziny i zmyć normalnie szamponem. 
Dziś krótko no ale muszę jeszcze się wykąpać i pouczyć. Może jak dam radę to obejrzę zaległy odcinek Top Model wiem ze to wszystko to jedna wielka ustawka ale lubię się odmóżdżyć ;). 

Trzymajcie się oraz bierzcie ze mnie przykładu i nie zawalajcie diety. :*


środa, 28 października 2015

Reflection in the mirror.

Hej chudzinki :*

Uwaga! Nie zawaliłam przez te dni. Bardzo się cieszę, że powoli wychodzę z błędnego koła. Przez kilka tygodni zawalałam a potem obiecywałam sobie, że jutro będzie lepiej tylko to "jutro" nigdy nie nadchodziło. Szłam długą, wyboistą drogą która okazała się rondem z którego nie potrafiłam się wydostać. W końcu chce być chuda tak? Pragnę móc ubierać się w co tylko zechcę bo się mieszczę ciuchy ze mnie zwisają i nie wglądam jak baleron w skarpetce. 

Pomogła mi Nalie, której dziękuję za ostatni komentarz dał mi on (przepraszam za wyrażenie) w chuj motywacji. Teraz gdy mam chwilę słabości czytam go i spinam dupę. 

Aktualnie w poniedziałek zaczęłam SGD i nie zawaliłam jak na razie i nie chce tego robić. Schudłam od poniedziałku 1,5 kilo. Postanowiłam założyć dobie cele jak na razie nie duże bo z moją wagą nagle nie schudnę wystarczająco i nie będę ważyć za miesiąc 45 kilo no bo jak? 
I cel- 96 kilo do 19 listopada. 
Czemu ta data? Jakoś tak mój idol wybrał tą datę na premierę dwóch swoich płyt no i może dla mnie też będzie to szczególny dzień? 

Co do mojego idola to jest to Dawid Kwiatkowski. Jeśli go ktoś nie lubi to jego problem. Ja cenie go za muzykę i za to jaką jest osobą. Fakt nie znam go prywatnie no ale zdążyłam z nim kilka razy porozmawiać i to naprawdę bardzo pozytywna osoba. Wog jestem taka reblle hahaha pojechałam do Gdańska (jestem spod Poznania) a mamie powiedziałam ze jadę na PGA w Pzn i że śpię u koleżanki. Zrobiłam tak tylko dlatego bo ona jest bardzo opiekuńcza i nie puściłaby mnie tak daleko. Na Hoopie było cudownie a szczególnie po bo pojechałyśmy do hotelu gdzie spała większość youtuberów i Dawid. Naprawdę cudownie jest trzymać cały swój świat w ramionach chociażby na te kilka sekund oraz móc zapisać te chwilę w postaci zdjęć i filmików. Widziałam swojego idola 11 razy ale tak dla mnie dłuższa rozłąka źle wpływa. Teraz zobaczę go pod koniec listopada na podpisywaniu nowego albumu. No dobra koniec to nie blog o nim.

Chciałabym mieć osobę, którą będę mogła przytulić kiedy tego potrzebuję i żeby się zwierzyć. Móc się trzymać za rękę chodzić na spacery lub po prostu kogoś kto by się o mnie martwił. Ale kto by chciał takiego grubasa...

Mojej mamie bardzo się spodobał pomysł z odchudzaniem od zawsze mnie męczyła, że jestem za gruba. Zawsze chciała żebym była idealna widzę to i widzę tez, że się zawiodła bo dużo mi brakuje do perfekcji. Pomiędzy mną a doskonałością jest przepaść.

Mam za dużo nauki nie potrafię się w tym odnaleźć. A w końcu trzecia gimnazjum do czegoś zobowiązuje. Za kilka miesięcy testy, wybór szkoły a ja czuję się coraz bardziej zagubiona. Nauczyciele wywierają na nas presję. Coraz więcej wymagają a ja gdy przychodzę ze szkoły wykończona nie wiem w co ręce włożyć. Nie mam bladego pojęcia gdzie pójdę po gimnazjum co chce robić w przyszłości. Do czego chce dążyć jedyne czego jestem pewna to to, że chce być chuda.

Bilanse:
1 dzień SGD
Pół kawy (12)
szklanka soku (140)
dwa małe gołąbki (230)
Razem: 380/400

2 dzień SGD 
Czekoladka (40?) - koleżanka rozdawała,
 a głupio byłoby odmówić
cukierek (70) - tym razem pani od matematyki 
odchodziła na emeryturę i rozdawała...
Gołąbek (170)
Razem: 280/300

3 dzień SGD 
Wafel ryżowy (19)
 gołąbek- znowu tylko tym razem większy (200)
Banan (110)
kawa (25)
Razem: 354/400

Widzicie to? Brak czerwonego. Sam zielony co świadczy o braku upadku, ładnie to wygląda c'nie? A jak smakuje... Więc nie załamujcie się chudzinki i dążcie do perfekcji. Dziękuję Wam za to że odwiedzacie tego bloga i komentujecie cieszę się z każdego motylka który mnie wspiera bo wiem, że wtedy nie jestem sama w tym wszystkim. Lece się uczyć niemieckiego- pamiętajcie niemiecki to ZŁO. Nienawidzę go. 

Trzymajcie się chudo skarby. 

Ps. co myślicie o zmianie wyglądu bloga na bardziej optymistyczny? 


poniedziałek, 26 października 2015

Hej

Znowu zawiodłam Was, siebie i Ane. Miała być SGD od zeszłego poniedziałku ale oczywiście grubasek nie potrafi nie jeść i się nawpierdalał. O nie, nie, nie. Teraz z tym koniec. Nie będę się wiecznie opierdalać. Chce być chuda muszę cierpieć. Przez cały tydzień od wyjazdu do Gdańska żarłam ile wlezie. Nie potrafiłam się podnieść a pisałam ostatnio ze już nie upadnę ale to zrobiłam i to z hukiem. 

Poniedziałek mnie zmotywował zaczynam wszystko od nowa, znowu. Chce być idealna. Mam czas do wesela siostry, czyli do 20 sierpnia zostało 299 dni. Do tego czasu chce się zmieścić w rozmiar co najmniej M (aktualnie noszę XL). Przez ten tydzień przytyłam pól kilograma. Startuję z wagą 101,5. Wiem mam masakryczną nadwagę, nienawidzę tego to jest mój chyba jedyny (no może nie jedyny bo mam ich sporo) i największy kompleks. W lipcu podczas początków z Aną zważyłam się i waga wskazywała 110 kg więc chyba nie jest tak źle ale ani też dobrze. Chce wszystkim udowodnić, że potrafię, że chcieć to móc. Będę idealnie wyglądać w sukience a nie jak baleron owinięty w ładny materiał. Chce by wszystko na mnie wisiało, nic nie opinało mojego ciała. Chce mieć szparę pomiędzy udami, wystające obojczyki, czuć kości pod skórą. Chce się wydostać spod tego tłuszczu. 

Ostatnio staram się by moje posty były dla Was i dla mnie motywacją, by zawierały to dlaczego się głodujemy po co to wszystko, by przypomnieć nam o co tak naprawdę tu chodzi po co to wszystko. 

Dziękuję Wam też za Wasze komentarze dają mi naprawdę dużo motywacji oraz poczucie ze nie jestem w tym sama. 
Co do bilansu to nie podam Wam go bo po prostu jeszcze nic nie zjadłam a jest 12 jakoś nie mam ochoty. 

Trzymajcie się chudzinki :*






piątek, 16 października 2015

Kilogramy tłuszczu i jak feniks z popiołów.

Jak widzicie po tytule- udało się dziś nie zawaliłam. Jestem z siebie dumna. Powstałam jak ten feniks z popiołów i więcej nie chce upadać.
Chce jak najszybciej schudnąć. Mam teraz mega motywację. Moja siostra ma nadwagę (ona waży 7 kilo więcej ode mnie) robiła wyniki lekarz kazał jej schudnąć bo ma wysokie prawdopodobieństwo, że jeszcze trochę i cukrzyca. Więc ona poszła do dietetyka i od poniedziałku będzie jeść 1200 kalorii. Chce być lepsza od niej. Mama zawsze to ją chwali ale zobaczy ze ja potrafię lepiej, będę idealna- chuda. W poniedziałek przechodzę na SGD. Owoce będę wliczać chyba ze one przeważą nad bilansem to zaliczę go.
Namówiłam w końcu mamę na wagę. Na początku bałam się na nią wejść. Nie ważyłam się od lipca. I wiecie co? Schudłam 9 kilo. Niby to dużo ale moim zdaniem jest to tylko mała cząstka tego co chce osiągnąć. Teraz w chwilach słabości po prostu mogę stanąć na wadze i zobaczyć tę ogromną liczbę.
Juro jadę do Gdańska na festiwal więc nie będzie posta. Chce teraz już tak trzymać diety nie zamierzam zawalić tylko ze względu na wyjazd.

Bilans:
Ś:  herbata (12) wafel ryżowy (19)
O: ryba (170)
K: Trochę winogron i pół banana (80)
Razem: 281/300


  Trzymajcie się chudo :*



czwartek, 15 października 2015

Hej,
wybaczcie ze mnie tak długo nie było, znowu. Eh szkoła. Nie mam na nic czasu, przepraszam.
Przez pierwsze 3 dni miesiąca zawalałam więc nie będę tu ich pisać bo nie widzę sensu. Przekroczone do 50 kalorii poza bilans jeszcze zaliczam.

4.10
Razem: 594/600

5.10
R: 625/600

6.10
Zawaliłam.

7.10
R:575/600

8.10
R: 609/600

9.10
Zawaliłam.

10.10
Zawaliłam.

11.10
Zawaliłam.

12.10
R: 432/600

13.10
R: 373/600

14.10
Zawaliłam.

Dziś:
tost (300) 
frytki (400)
herbata (45)
745/600

Wiem, masakra. Jeden nieudany dzień ciągnie za sobą drugi, potem trzeci nie mogę pozwolić by zamieniło się to w tydzień. Czasami mam ochotę pochłonąć całą lodówkę a czasem nie mam ochoty nić jeść. Muszę się bardziej postarać jeśli chce być chuda. Marzę o wystających obojczykach, kościach biodrowych. Nie chcę się wstydzić chodząc w bardziej obcisłych rzeczach. Chcę pięknie wyglądać. Chudo a nie jak pryszczaty gruby pasztet. Chcę by się za mną oglądali i myśleli "niech ona w końcu coś zje", "ale ona chuda". By nie obżarli mnie na każdym kroku. By nie przezywali mnie "gruba".

Na koniec polecam Wam film: "Gdy przyjaźń zabija" Jest on o anorektyczkach. Naprawdę piękny film mnie bardzo motywuje.
Macie linka do niego: https://www.youtube.com/watch?v=aC2iqmvflwY



Jeszce piosenka, której słuchałam przez przez prawie całe wakacje mega mi się z nimi kojarzy. <33
https://www.youtube.com/watch?v=KRA542W4THc

Trzymajcie się chudo Słońca. 





środa, 30 września 2015

Hej Miśki,
ostatnio nie mam na nic czasu. Wybaczacie, ze posty są tak rzadko :(. Piątek pod względem diety wyszedł nawet spoko 432/600 Weekend zjebałam. W poniedziałek nie potrafiłam się podnieść po niedzieli i sobocie więc też czerwony. We wtorek było już lepiej 455/600.

Bilans z dziś:
Ś: 3 małe wafelki ryżowe (12)
O: zupa pomidorowa z paczki (253)
P: jabłko (70)
K: Trochę spaghetti (150)
493/600 

    Nie jest chyba aż tak źle chociaż Ana w mojej głowie mówi "Zrób głodówkę" ale ja wiem, że to nie skończy się dobrze tylko napadem. Muszę się przyzwyczaić żeby jeść mniej. Potem zacznę jakąś dietę, obniżanie bilansów, głodówki. Teraz nie jestem na to gotowa.
   Dziś tak krótko bo muszę lecieć się pouczyć. Postaram się częściej pisać jeśli będę miała czas.
                                                                    Trzymajcie się chudzinki :*

czwartek, 24 września 2015

Mad world.

Hej Chudzinki ;)
Ogarnęłam się w końcu. Dziś nie zawaliłam. Zaczynam od nowa- znowu. Robię listę celi na każdy tydzień żeby wbić się z powrotem w dawny rytm. Opublikuję ją potem gdy dopracuję szczegóły ale będzie to wyglądało jak takie zakazy i nakazy. Stopniowo zmniejszam kalorie dziś limit 600. Jutro 450. Dam radę. Jak nie ja to kto?

Ś: herbata (12) mały wafelek ryżowy x3 (12)
O: mała porcja zupy warzywnej (90)
P: banan (100) arbuz (80) marchewka (30)
K: Bułka (200) z masłem (30) pomidorem (15) ogórkiem (2) +herbata (12)
Razem: 553/600

Przez te dni gdy nie pisałam zawalałam. Planowałam rano głodówkę udawało się do 15 wracałam ze szkoły i rzucałam się na jedzenie. Dlatego tak dużo zjadłam na podwieczorek zawsze o tej godzinie mam napad jak jestem zmęczona i nie mam co robić. Wtedy przychodzą te myśli "pieprzyć to i tak nie schudnę po co siebie tak katować?" i wpieprzam 2000 kalorii na raz... Teraz jest już lepiej.

Szkoła mnie wymęcza ale kogo nie? Mam jej dość. Czuje jak zamarzam serio leże pod kocem z herbatą a mimo to cały czas mi zimno, eh uroki jesieni :). Ponarzekałam sobie a teraz muszę lecieć się uczyć na histrie i biologie.
Trzymajcie się chudo skarby :*

Ps. Z całego serca polecam Wam tą piosenkę piękna
https://www.youtube.com/watch?v=4N3N1MlvVc4

poniedziałek, 21 września 2015

Happy birthday fatty.

Hej. 
Teraz napisze coś co siedziało we mnie od rana jak nie chcesz to nie czytaj :) 

Nadszedł ten dzień moich urodzin. Jak zwykle najgorszy dzień w roku. Dlaczego nikt nigdy o mnie nie pamięta? Moja przyjaciółka od rana do mnie miała jakieś sapy nawet nie wiem o co. Zorientowała się ze mam dziś urodziny tylko dlatego bo albo: dostała powiadomienie na fb albo: usłyszała jak składa mi życzenia koleżanka z klasy. I co zrobiła? Złożyła mi życzenia na Facebooku! Zastawie to bez komentarza... Moje dwie inne przyjaciółki tez oczywiście zapomniały. Moja internetowa przyjaciółka- cisza, a ja co robiłam gdy ona miała 17? Spamowałam do  naszego idola by jej życzenia złożył i wiecie co? Udało się. A moja mama- nawet się dziś słowem do mnie nie odezwała. Wybaczcie ale musiałam to z siebie wyrzucić. Chciałam po prostu żeby ktoś o mnie pamiętał, przytulił mnie i złożył życzenia od serca. Nic więcej.

Zaniedbałam swoją dietę przez ostatnie 3 dni. Nie potrafię się opanować żeby nie zajadać smutków. Jako kara jutro postaram się zrobić głodówkę. Muszę schudnąć, chce być chuda, idealna. Nie che się siebie wstydzić, nie che być obrażana...

Trochę krótko dziś ale nie mam na nic siły. 
Trzymajcie się skarby. 


sobota, 19 września 2015

I'm afraid.

Hej,
wczoraj nie napisałam bo nie miałam siły. Miała być głodówka ale ja oczywiście zatapiałam smutki w jedzeniu... 

Bilans
Kawa (25)
Herbata (2)
Jabłko x2 (150)
Szagówki (150)
Brzoskwinia (40)
Razem: 359

Wszystko zjadłam około 15/16 a potem już nic. Oczywiście wieczorem wyszłam na piwo (ale nie będę go wliczać) a następnie wszystko wyrzygałam. Brawa dla mnie!... :/


Boje się. 
Jedzenia, ze gdy zacznę to nie będę potrafiła przestać.
Ludzi, nie umiem się z nimi komunikować czuje się wśród nich jak wyrzutek. 
Odbicia w lustrze, widzę tam tylko sam tłuszcz.
Odkrycia mojej tajemnicy, że znajomi, rodzina się dowiedzą o Anie. 
Kalorii, ze będzie ich za dużo.
Chudości, że nigdy taka nie będę.
Ideału, bo nie jestem taka.
Zawodu, że rozczaruje innych.
Przyszłości, że nie będzie taka jaką sobie wymarzyłam.
Życia, ze sobie nie poradzę. 
Samotności.
Siebie.
I wielu, wielu innych rzeczy.


W poniedziałek moje urodziny. Modlę się żeby nie nadchodził. Nie lubię tego dnia. Przeważnie nikt o mnie nie pamięta. Nie lubię też rodzinnych przyjęć. Nienawidzę tej sztucznej atmosfery. Na szczęście mama zgodziła się nie wyprawiać ich. 

Nie mam dziś ochoty jeść. Jak wcześniej wspominam boje się. Jeśli się wybiorę na urodziny koleżanki to będę musiała bo nie chce powtórki z wczoraj.

Chciałabym Wam z całego serca polecić serial: My mad fat diary. Nie będę nic więcej pisać ale naprawdę jest mega.

Notka bez składu i ładu na ale trudno. Dziękuję Wam za komentarze dają mi motywacje do dalszego działania. Trzymajcie się ciepło i chudo! 


czwartek, 17 września 2015

Hej, to znowu ja- gruby pasztet.

Eh nie wiem od czego zacząć... 
Więc może od początku? Tak więc jak już wicie zaczęłam dietę Skinny Girl Diet. Dokumentowałam tutaj jej początki. Następnie 16 sierpnia pojechałam na obóz a już dwudziestego stwierdziłam ze nie dam rady jeść tak mało. Mieliśmy mega napięty grafik. Zajęcia wymagały dużo siły, której nie miałam. Tak tłumacz się tłuścioszku. Musiałam przerwać dietę, stwierdziłam ze to tylko na czas obozu. W ten sposób zaliczone było diety tylko 13 dni. Jadłam tam w miarę normalnie czyli jakoś 1500 kalorii. 

Gdy wróciłam chciałam znów zacząć się odchudzać ale nie potrafiłam. Nauczyłam się nie liczyć już kalorii. Nie zwracałam uwagi na to co i ile jem. Każdego pierdolonego dnia obiecywałam sobie jak nie dziś to jutro. Jutro będzie dobrze i się uda. Jutro, jutro, jutro... Ale to "jutro" nigdy nie nadchodziło. Nadal nie nadeszło. Żeby się zmotywować i by jutro w końcu się udało będę tu pisać- przynajmniej starać się pisać codziennie. Muszę powrócić do dawnego rytmu- czyli jedzenie po 300-500 kalorii. I kar jeśli przekroczę daną ilość będę robiła brzuszki ilość stosunkowo do przekroczonych bilansów. Przydałoby się też poczytać Wasze blogi. Zapuściłam się- wiem. Mimo to ubyło mnie o kilka centymetrów, może ja jakoś źle mierze? Jakoś nie chce mi się wierzyć ze niby schudłam.

Teraz wracam do Any, do Was Motylki do odchudzania. 





Jak tam u Was?
Trzymacie się jakoś? 
Miłej nocy :*

środa, 12 sierpnia 2015

SGD 5, 6, 7, 8, 9, 10!

Hej,
ugh znów długo mnie nie było ale nie miałam weny by tu pisać. 
Przejdę od razu do rzeczy:
(warzyw i owoców nie wliczam)

Bilans #5
Ś: kawa (25), brzoskwinia, wafel ryżowy (40)
O: pół miseczki zupy pomidorowej (130)
P: wafel ryżowy (22)
K: pół bułki z masłem, pomidorem, ogórkiem (120)
Trochę podjadania (ok100)
437/450

Bilans #6
Ś: chleb z masłem, pomidorem i ogórkiem (70)
O: 3/4 gołąbka (120) 
P: lód kaktus (64)
K: mama zrobiła grilla i nie mogłam się powstrzymać (ok 400)
679/650 
Fakt trochę wykroczyłam ale zaliczam ;)

Bilans #7 
Nie będę się tu produkować bo zrobiłam sobie wolny dzień od liczenia kalorii 
ok1400/650

Bilans #8
Tu miała być głodówka za porażkę dnia poprzedniego ale nie wyszło bo ok godziny 18 miałam napad...
800/400

Bilans #9
Ś: Kawa (25) pomarańcza 
O: Spaghetti (250)
K: nektarynka, koktajl z drożdży (23)
298/300

Bilans #10
Mam zaplanowane to co dziś zjem i na razie się tego trzymam. Idę dziś z przyjaciółką na piwo ale nie będę tego wliczać. 
Ś: kawa (25) wafel ryżowy (40)
DŚ: lód kaktus (65) 
O: pół miseczki zupy warzywnej (90?)
P: nektarynka 
K: koktajl drożdżowy (23) popcorn 25g (125)
365/400 

Jeśli coś by nie poszło zgodnie z planem będę edytować żebyście byli na bieżąco. ;)


Jak widzicie zaczęłam jeść regularnie żeby uniknąć napadów.  Śniadanie jest gdy wstanę 8/9/10, drugie śniadanie o 11, obiad o 14, podwieczorek o 16, kolacja o 18. Mam nadzieję, że to pomoże i już nie będzie tego wilczego okropnego głodu...

Mama chyba uwielbia mnie dobijać wie, że się odchudzam czeka cały czas na efekty przezywa mnie od grubasków ale i tak kupuje mi słodycze. A ja co? Chowam je. Boję się ze będę mieć chwilę słabości i to wszystko pochłonę. Nie wiem co zrobić z tymi ciastkami, cukierkami itp. Nie chcę wyrzucać bo uczono mnie, że jedzenie się szanuję i będę mieć mega wyrzuty sumienia. Nie mam też komu to dać bo siostry się wyprowadziły. Ktoś ma pomysł? 

Ostatnio zauważyłam, że moje koszulki zrobiły się jakieś luźniejsze. Wcześniej lekko się na mnie opinały a teraz wiszą. To oznaka, że schudłam? Nie, nadal jesteś ociekającym tłuszczem pulpetem i musisz to zmienić. 

Chce się jak najszybciej zważyć. Nienawidzę tej nie wiedzy czy schudłam, przytyłam? Nie mam wagi w domu... Może namówię mamę żeby kupiła? 
A właśnie mama, odkąd siostry się wyprowadziły cały czas mnie rozpieszcza, kupuje mi nowe rzeczy (nie, nie chwalę się, nie o to tu chodzi) mam mega wyrzuty sumienia. Mi w kółko coś a ona? Wcale nie myśli o sobie. Chce jej coś kupić na obozie mówiła, że nic nie chce ale z bluzki się chociaż ucieszy i przyda jej się. 

Eh kończę już może jutro też będzie post, przynajmniej się postaram. ;)
Trzymajcie się i nie puszczajcie.  

czwartek, 6 sierpnia 2015

Lost.

Hejka, 
znowu długo mnie nie było :/. Eh straciłam cały zapał, motywację. Zapomniałam do czego dążę. Zgubiłam w tym wszystkim gdzieś siebie. 

Gdy wróciłam od cioci zawaliłam po całości nie patrzyłam na kalorie jadłam tyle ile chciałam i to co chciałam. ALE TO JUŻ KONIEC. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Wczoraj zaczęłam nową dietę. Wszystko dzięki temu, że w weekend byłam na koncercie Dawida Kwiatkowskiego. Na scenie powiedział on dające do myślenia słowa o swojej nowej piosence przetoczę Wam nie dosłownie lecz z tym samym sensem: 
Boimy się siebie. Boimy się wyrażać, spełniać swoje marzenia. Boimy się być inni. Dlaczego? Bo to ze jestem gruby to ze mam za duży nos.  Jesteśmy tacy i tacy. Życie jest za krótkie żeby się bać.
Link do piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=Cw-vtCiZafk&feature=youtu.be

Zaczęłam od nowa SGD. Nie liczę owoców i warzyw. Pomagają mi one tak by nie dostać napadów. Jem teraz regularnie. Niestety pierwszy dzień już się nie udał rzuciłam się na głęboką wodę po tym gdy moje bilanse wynosiły jakieś 1500 kalorii teraz mają mieć 400-700. Eh.

Nie podam Wam bilansów z 2 pierwszych dni bo aż wstyd.

#3 Bilans:
Tost (160)
Chleb z masłem (100)
Trochę loda (40)
+ owoce których nie liczę
300/400

#4 Bilans 
Nutella mnie pokonała nie wiem ile tego było ale wydaje mi się, że około 500 kalorii czyli tyle ile mam w limicie. Jeśli nie zjem nic do końca dnia to zaliczę.
500/500

Trzymajcie się chudo :*






wtorek, 28 lipca 2015

An overachiver with low self-esteem/ Ponadosoba z niskim poczuciem własnej wartości.

Hej Skarby,

wybaczcie, że tak długo mnie nie było ale znowu spędzałam wakacje u cioci. Boże jak oni mi jedzenie wciskali myślałam, że się porzygam... Już wolałam jeść żeby nie wzbudzać podejrzeń. Co chwilę pytania: "To co ty jesz w domu? Pewnie nic." 
Gdybym nic nie jadła nie wyglądałabym jak tłusta świnia.

Przez cały tydzień miałam bilanse w granicach 400-500. Lecz gdy w weekend zaczęto mi wciskać żarcie przekraczały one 1000. 
Dziś mam głodówkę za kare, że się tak obżerałam nie jestem pewna czy mi się uda bo jadę nad jezioro a to oznacza, że będziemy pić. 

Stwierdziłam, że KOCHAM SAMOTNOŚĆ. Byłam 24h na dobę z kuzynkami. Nie mogłam się doczekać kiedy będę w domu. Teraz jest po prostu idealnie. 

W weekend znowu wyjazd. Chyba sobie nie posiedzę w te wakacje w domu... Ale to też dobrze trzeba korzystać! Jadę z moją internetową przyjaciółką nad morze na koncert. Już nie mogę się doczekać. 

Trzymajcie się
!



niedziela, 19 lipca 2015

Ideały nie istnieją. Są tylko tłuste kompleksy...

Hej Skarby,
Znowu poległam.
  Motylkowi ktoś brutalnie połamał skrzydełka i teraz musi sobie sam z tym poradzić, naprawić. 
Piątku, soboty i dziś nie będę opisywać bo przekroczyłam 1000 kalorii. Nie ma sensu się tym chwalić. 

Zmieniłam nazwę bloga. Stwierdziłam, że nigdy nie będę idealna, ideały nie istnieją. Bardziej zależy mi teraz żeby być motylkiem, być chuda. 

Skinny 
all my monsters singing

Ten opis jest bardziej adekwatny do mnie, do bloga. 
A co do ideału... Jedynie mogę sobie wmawiać ze jestem perfekcyjna i tak nigdy nie będę. Dla każdego to słowo ma inną definicję. 

Trzymajcie się chudo :*





czwartek, 16 lipca 2015

Hunger takes a hold of me..

Hej Motylki :*

Dlaczego ja zawsze muszę spierdolić? Mam napad za napadem. To mi się aż w głowie nie mieści ile można wtedy pochłonąć żarcia. Żeby już takich momentów nie było postanowiłam jeść regularnie. To był błąd, że wcześniej o tym nie pomyślałam.  Dziś miałam dzień bez ograniczeń, czyli nie liczyłam kalorii, nie patrzyłam na to co jem. Tak jakby dzień odpoczynku od Any. Najdziwniejsze było to, że podczas posiłku już kalkulowałam sobie w myślach ile co ma kalorii. 
Ta.. jeszcze więcej takich dni a nie zmieścisz się w drzwi. 

Bilans z poniedziałku:
-Kawa (25)
-Zupa pomidorowa z makaronem (150)
-Czekolada (200)
375/400 

Bilansu z wtorku Wam nie podam bo aż wstyd...

Środa
-Pół bułki z dżemem (160)
- Ziemniak, kalafior z bułką tartą (214)
-kawa (30)
Napad: Trochę płatków (30), 6 wafli (150)
584/400

Eh Jakaś katastrofa... 
Jutro też nie wyjdzie bo idę z przyjaciółką na piwo a nie mogę na pusty żołądek a na dodatek jedno ma 200 kalorii. No cóż obiecałam to obiecałam, że się razem najebiemy za to w sobotę mogę zrobić głodówkę. 
Postaram się pisać częściej ale nie mam dostępu do komputera u mojej cioci więc zostaje weekend. Może ogarnę czy dam radę na telefonie pisać więc może posty będą częściej ;)

Mam nadzieję, że u Was w porządku. Trzymajcie się chudo! 




Ps. Zostawiajcie mi w komentarzach linki do Waszych blogów z chęcią zajrzę ;)

sobota, 11 lipca 2015

She's never good enough.


Hej Wam ;)
Wczoraj kompletnie zjebałam...
Ej! Dziś trzeba to naprawić c'nie? Nie. Taki grubas jak ja to nawet od rana potrafi zrąbać głodówkę za karę. Miałam napad od razu po wstaniu. W lodówce była zapiekanka. Oczywiście tłuścioch musiał ją wpierdolić. I potem wyrzygać. 

Więc bilans dzisiejszy:
Zapiekanka= zwymiotowana ale pewnie coś zostało (100)
Brzoskwinia (30)
Kawa (30)

W sierpniu jadę na obóz. Boję się, że ktoś będzie dziwnie się na mnie patrzeć lub obgadywać bo jestem GRUBA, TŁUSTA, OBLEŚNA, OBRZYDLIWA. Będę tam sama nikogo nie znam nawet nie mam z kim być w pokoju. Cykam się jechać. Od zawsze bałam się ludzi. Może mam jakąś fobię? Najbardziej nienawidzę tłumów a tam pewnie będzie ponad 100 osób. Może kogoś z nas- motylków wypatrzę? Jeszcze jedno co do obozu. Wczoraj zaczęłam sobie tak po porostu śpiewać przy koleżance a ona do mnie "Dlaczego nie śpiewasz na apelach w szkole?" Zrobiłam mnie typu "WTF?!" ona, że naprawdę ładnie śpiewam. Więc postanowiłam, że zaśpiewam na obozie (to obóz muzyczny) podczas konkursu. Nie, nie liczę na wygraną- co to to nie! Nawet szans nie mam. Tylko chcę to zrobić po prostu dla satysfakcji, że odważyłam się i by sprawdzić czy nadaję się do tego. W końcu czemu by nie skorzystać z okazji? 

Muszę nauczyć się kontroli nad sobą bo nie uda mi się nic jeśli tego nie zrobię. Zacznę od otoczenia- porządek przede wszystkim. Może w ten sposób chociaż trochę uda mi się zapanować nad sobą i uniknąć napadu. W końcu DĄŻĘ DO IDEAŁU. BĘDĘ IDEALNA.

Chciałam Wam jeszcze polecić piosenkę. Wsłuchajcie się dobrze w tekst, wtedy zrozumiecie. 
https://www.youtube.com/watch?v=JennJcgwMFQ

Trzymajcie się ciepło bo mi ostatnio zimno hah ;)
Ps. będę potem edytować tego posta żeby uzupełniać bilans. 


piątek, 10 lipca 2015

The fat is bad.

Hej miśki ;)
Wybaczcie, że mnie nie było ale nie mam możliwości pisania do Was w tygodniu wiec nadrabiam to w weekend. To chore co chwilę mam napady. Jest ciężko ale jakoś muszę sobie radzić- wymioty. Ja wiem, że to złe i niszczę sobie tak ciało ale nie mam innego wyjścia jeśli chcę schudnąć. To przestań żreć ty gruba świnio. 
Postanowiłam zmniejszać stopniowo ilość kalorii w bilansach by dobić do 300 i potem zacząć na luzie SGD.
Bilansem z niedzieli i poniedziałku nawet nie będę się tu chwalić bo kompletnie zjebałam. Przekroczyłam 1000 kalorii...

Bilans z Wtorku:
Ś: Kawa (30)
O: Trochę kapuśniaku i pół szklanki mizerii z ogórków (135)
K: pół bułki z dżemem i masłem (156)
czereśnie (28)
Ciastko (ok50)
399/400
Ledwo się zmieściłam. Obiadu wcale bym nie jadła ale wiecie jakie są babcie...

Bilans z środy:
Ś: trochę płatków z mlekiem -dosłownie 3 łyżeczki- (10) kawa (30)
DŚ: lód kaktus (65) cola zero x2 (2)
O: Spaghetti (250)
357/400

Bilans z czwartku:
Ś: Kawa (30)
Zapiekanka (nie wiem ile miała kalorii bo nigdzie w necie tego nie znalazłam więc myślę, że ok 300)
Kawa (25)
Gryz ciastka (ok20)
375/400

Bilans z dziś (piątek):
-kanapka z dżemem i masłem (114)
-Spaghetti (dużo tego było ale większość zwymiotowałam więc myślę, że zostało ok 100 kalorii)
Ciastka (78x2 nie wliczam je w bilans bo one też wylądowały w kiblu)
Kanapka z dżemem x2 (210)
Cola zero (dużo jej wypiłam więc jakieś 9 kalorii)
433/400
Przekroczyłam, miałam napad eh na szczęście czy nie szczęście to zwymiotowałam i więcej już nic dziś nie zjem może tylko kawę wypiję. Ostatnio zauważyłam, że Ana jest ze mną w mojej głowie (wiem to głupio brzmi) Widzę jedzenie myślę sobie "HEJ BĘDZIESZ GRUBĄ TŁUSTĄ ŚWINĄ JEŚLI TO ZJESZ." "NIE NA TO PRACOWAŁAŚ PRZEZ CAŁY CZAS BY TERAZ TO ZAPRZEPAŚCIĆ, GRUBASKU". Daje mi to dużo siły by nie obżerać się.

Wow weszłam dziś na bloga i z 9 wyświetleń po tygodniu nie całym nieobecności nagle zrobiło się 43. Naprawdę dziękuję, że komuś chce się to czytać. Może to nie dużo ale ja się cieszę, że naprawdę ktoś tu zagląda to daje mi motywacje do dalszego działania. 

Trzymajcie się skarby ciepło :*



Edit. Słońce macie tu jeszcze piosenkę na dziś: 
https://www.youtube.com/watch?v=36hyLimWFdM
POLECAM. ;)
Edit. 2 Zawaliłam totalnie...
Jutro za karę głodówka. 
+ 2,5 piwa żubra
Placek od tortilli z sałatką i sosem czosnkowym
Tortilla z kebabem i sałatką 
20g żelków
20g chipsów 
monte (te duże)
hamburger 
Ogólnie to zjebałam ten dzień po całości. Eh szkoda gadać. :( KATASTROFA!!!
Branoc :*

sobota, 4 lipca 2015

Jak radze sobie z głodem?

   Kolejny post dziś, wow rozpieszczam tego bloga ha ha ha! Często doskwiera mi głód, ale mam sposoby by sobie z nim radzić. Postanowiłam Wam kilka z nich przedstawić:
-Picie kawy: ja jestem jej miłośniczką, mocna kawa z odrobiną mleka i połową łyżeczki cukru. Hamuje uczucie głodu i po prostu ją KOCHAM.
-Ssanie kostek lodu: możecie w ten sposób oszukać organizm. Mając coś w ustach on myśli, że przyjmujecie pokarm. To przecież tylko woda 0 kalorii.
-Tabletki sudafed: brałam je na początku w dawce 4. Pomagały ale mi się skończyły na razie stwierdziłam ze ich nie potrzebuję. To by było dziwne, że niby cały czas mam katar c'nie?
-Papierosy: nie namawiam nikogo do palenia BROŃ BOŻE. W moim przypadku to działa. Spale jednego i już nie jestem głodna. Na dodatek to przyspiesza metabolizm.
-Zajęcie czasu: często jak mi się nudzi jestem głodna. Trzeba o tym zapomnieć! Zająć się czymś. Przejrzeć tt, fb, ig cokolwiek. Można nawet posprzątać. Polecam CZYTANIE. Kocham czytać, wszystko; książki, fanfiction, Wasze blogi. Oglądać filmy to też dobry sposób następnym razem mogę zrobić listę takich najlepszych filmów i seriali, które kocham.
   No więc to chyba tyle. Jak mi się jeszcze przypomną jakieś sposoby to dopiszę. Pa, pa kochane :*

Edit. 
-Mycie zębów: mięta spowoduje, że odechce Wam się jeść
-Żucie gumy
-Picie herbaty (bez cukru oczywiście)

Wracam.

   Na początku chciałam Was przeprosić za moją nieobecność. Postaram się pisać częściej ale z początkiem wakacji mam coraz mniej czasu. Eh zapracowany człowiek... Przez prawie cały lipiec będę u cioci zrywać czereśnie by zarobić. Zawsze kilka złotych więcej się przyda.
  Jeśli chodzi o moją dietę to raz jest dobrze ale czasami się zdarzy, że zawale... No cóż mówi się trudno, trzeba to naprawić i ruszyć dupę! Przez tydzień stosowałam SGD. Niestety nie wyszło i musiałam przerwać gdyż u rodziny nie dam rady tego kontynuować. Ktoś może się połapać lub zauważyć. Poza tym cały czas słyszę pytania "Jesteś głodna?" "Może chcesz jeszcze?" "Zjesz coś?" za każdym razem staram się odmawiać, no nie zawsze wychodzi ale próbuję. Zamiast SGD po prostu zrobiłam sobie limit kalorii: 600. Podam Wam bilanse z ostatnich 5 dni:
Bilans #1 
-Zapiekanka (250)
-Woda truskawkowa żywiec zdrój 200 ml (50)
-Trochę schabowego (ok200) i ziemniaki (ok70)
-100g czereśni (28)
RAZEM 598/600
Zmieściłam się w limicie ledwo ale jednak.
Bilans #2
-2 wafle kukurydziane (38)
-Rosół (130)
-Chleb z nutella (220)
-2 bułki z nutella
RAZEM OKOŁO 1000/600
Ten dzień kompletnie zjebałam ale nie mogłam się powstrzymać. Z wyrzutów sumienia zwymiotowałam te bułki...
Bilans #3
-Kawa (30)
-ciastko (90)
1/4 dewolaja z ziemniakami (210)
-czereśnie (28)
-Kawa (25)
RAZEM 383/600
Bilans #4
-Kawa (30)
-Spaghetti (ok200)
-Cola zero x2 (2)
-Kebab z frytkami (700) -połowa =350
-piwo (230)
-lód (500) -500
RAZEM 813/600
Zwymiotowałam loda i połowe kebaba. Za kare na następmny dzień mam zaplanowaną głodówkę.
Bilans #5 (dziś) ~głodówka
-kawa (30)
-cola zero x4 (4)
RAZEM: 34 KALORIE

   Na razie tyle, jeśli bedę mieć NAPAD tak jak w dzień 4 i 2 to edytuje tego posta byście byli na bieżąco. Załamie się jeśli nie wyjdzie mi dziś ta głodówka...
  Serio napad to coś naprawdę masakrycznego. Czuje się wtedy jak jedna wielka świnia nie patrząca na kalorie ani nawet co je tylko zajadająca się do nie przytomności i ociekająca tłuszczem, GRUBASKA.





Na koniec chciałam Wam jeszcze polecić tą piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=wECFdIOvaCo
Jest piękna, prawdziwa. Kocham ją. Podczas głodu słucham jej i czuje sie dumna ze nie jem. Uwielbiam to uczucie: pusto w żołądku, wtedy czuje ze chudnę.
    
Trzymajcie się chudo skarby.


Edit. Hej, chciałam Wam tylko przekazać, że głodówka się udała ;). Mega się cieszę. Miałam chwilę słabości bo mama oczywiście musiała kupić chipsy. Wzięłam garść, nie mogłam się powstrzymać. ALE siedziałam tak przed tymi kaloriami i myślałam: po co? dlaczego? te starania mam tak po prostu zaprzepaścić? Ochota była niezmierna. Wpakowałam te chipsy do buzi, żułam i WYPLUŁAM. Uczucie głodu i chęć by zeżreć to MINĘŁA. Jestem z siebie dumna. Polecam ten sposób. 
   Dobranoc Miśki, jutro kolejny dzień, kolejne wyzwanie. I spotkanie rodzinne czy podołam? Wątpię... Trzymam, za Was kciuki byście dały radę, ja w Was wierzę.